


W takim oto stanie Fiacik,zwany dalej Absinthem, dostał się na stałe w moje ręce.Było to Anno Domini 2005. Użytkowałem go wprawdzie już od 1981r.,czyli od dnia w którym opuścił przepastne magazyny POLMOZBYTU przy pomocy mojego ś.p. Dziadka. Użytkowałem go najpierw z tylnego siedzenia, będąc wożonym niczym Blake Carrington w swojej limuzynie, później na fotelu pasażera, aż w końcu nastał rok 1997, kiedy to odebrałem kartonik uprawniający mnie do prowadzenia pojazdów mechanicznych i mogłem już zasiąść za gumowym kołem kierowniczym tego fantastycznego pojazdu.Przez te 8 lat Fiacik był takim moim pojazdem zastępczym.Zawsze, gdy mój codzienny dupowóz ( A byłyby to wdzięczne tematy na osobne tego typu historie, jak ten tu..) odmawiał posłuszeństwa, wykonywałem telefon do Dziadka, zadając zawsze to same sakramentalne pytanie... "Pożyczysz..?" I pożyczał. W końcu z przyczyn różnych, mój Grandpa musiał zrezygnować z czynnego udziału w ruchu drogowym. Kiedy to się stało, Absinth trafił do garażu na 4 lata, jednak dalej gdy zaszła potrzeba, wykonywał misje jako pojazd zastępczy. Pewnego dnia,przeglądając otchłanie internetu, trafiłem na zdjęcia Kryspina kolegi Kajtana z Gdyni. Zrozumiałem wtedy, iż Fiat może być genialnym modelem do odbudowy, ze względu na koszty,dostępność części i przede wszystkim efekt końcowy
Niestety mój egzemplarz nie pochodził z tak szlachetnego rocznika jak Kryspin, ale jak to mówią:"Ćego to my ze śwagrem w stodole nie robylim.." , więc zmian nadzedł czas..

Warstwa po warstwie. Pół roku trwała renowacja. Przebiegała ona mniej lub więcej tak..















Po skończonych pracach blacharskich, auto trafiło bezpośrednio do lakiernika :

CDN...
Ta co przyjechała w Fiacie,lubi...