Wczoraj wybrałem się dziadem do pracy ok 25 km zadowolony z jazdy i ze skręcenia kilkunastu karków

Po czym zaparkowałem samochód i udałem się popracować,i nadszedł ten czas godzina 00:00 korpo horroru

Niestety ujechalem jakieś 2km i dziad padł.Zdołałem dotoczyć się do zatoczki aby po chwili stwierdzić że nie ma ładowania lecz
kontrolka ładowania nie zaświeciła czemu ???

Po chwili zadzwoniłem po tate ny przyjechał z pomocą.Naładowaliśmy akumulator przez kable na tyle że dmte 2km jechałem po chodniku bez świateł na parking
Dzisiaj jestem w pracy ale jutro mam wolne więc jutro musze dojechać nim do garażu i wymienić uszkodzony na w pełni zregenerowany alternator